- Jeśli go pokochałaś to droga wolna... W końcu, my już nie jesteśmy razem. - chwile postał i poszedł.
- Ale... - zaczełam jeszcze gorzej płakać.
A może byś się pocieła?
- Co?! Nie!
Dlaczego?
- Bo nie!
Nie to nie!
Te głupie myśli nie dawały mi spokoju. W końcu wyszłam z pokoju, poprawiłam makijaż i zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Matteo. Wtuliłam się w niego, a on lekko przeczesywał moje włosy. Oczy wszystkich skierowały się na nas. Byli oni chyba zaskoczeni tym co teraz widzą.
Wzięłam bruneta za rękę i pobiegliśmy do ogrodu. Stanęliśmy w całkiem oddalonym miejscu od domu, tak by nikt nas nie zobaczył i nie słyszał.
Usiedliśmy na kocu, który był już tam rozłożony. Pewnie wujek z ciocią zapomnieli go zwinąć.
Zaczęliśmy opowiadać o sobie... O tym co lubimy robić, co lubimy jeść itp. Przez ten krótki czas dowiedzieliśmy się o sobie bardzo dużo. Matteo lubi chodzić do teatru, zna dużo języków, jest siatkarzem... Zabójczo urokliwym siatkarzem... Ojjj można by było wymieniać i wymieniać. Oczywiście same zalety.
- Może pójdziemy już do środka? - zapytałam.
- Czemu?
- Bo chłodno się zrobiło... - zaczełam się lekko dygotać z zimna, a on zdjął swoją marynarkę i zarzucił mi ją na plecy, a ja wtuliłam się w niego, po czym on mnie czule objął i powiedział " Kocham Cię ".
W moich oczach pojawiły się łzy... Łzy szczęścia.
- Ja Ciebie też. -odparłam, a Piano zaczął mnie namiętnie całować.
Następnego dnia obudziłam się z Matteo w ogrodzie i kocu... Tym samym kocu co siedzieliśmy wczoraj. Widocznie... Zasnęliśmy.
Pocałowałam mężczyznę w policzek i poszłam do środka.
W domu było czysto i nikogo już nie było... Poszłam na górę. Weszłam po cichu do sypialni wujka i cioci... Nikogo nie było. Poszłam do pokoju gościnnego, a tam też nikogo nie było. Postanowiłam wejść tam gdzie wczoraj płakałam. Na łóżku leżał mój telefon. Wzięłam go do ręki, a tam 30 nieodebranych połączeń od mamy i taty.
Wybrałam numer i zadzwoniłam do mamy. Odebrała momentalnie.
- Córcia, gdzie Ty się podziewasz?! - zapytała mama.
- Jestem u cioci i wujka... A gdzie są wszyscy?
- No w restauracji! - wykrzynęła mama.
- Jakiej?
- W Cegielskiej. Przyjeżdżaj szybko! - rozłaczyła się.
Poszłam szukać swojej torby z ciuchami na dzisiaj. Znalazłam ją po krótkim czasie. Ubrałam się w czarną, skórzaną spódniczkę prawie do kolan i białą, zwiewną koszulę. Na nogi załozyłam swoje czarne baleriny, a następnie wzięłam swój czarny kapelusz, torebkę i migusiem poszłam do ogrodu. Kucnęłam przy Matteo, a on po chwili otworzył oczy.
- Cześć Kochanie. - pocałował mnie. - Coś się stało? - wstał, a ja razem z nim.
- Nie... Po prostu muszę jechać do restauracji, a Ty razem ze mną.
- No dobrze. - uśmiechnął się.
W restauracji zasiedliśmy do stołu obok siebie. Wszyscy znowu sie na nas gapili posyłając złe spojrzenia, przez co zesmutniałam.
- Coś się stało? - zapytał się po cichu mnie Matteo, kładąc dłoń na moim kolanie.
- Nie, nic takiego. - zaprzeczyłam.
- Ej, Kotek... - spojrzał się na mnie smutnie.
- No przecież mówię, że nic takiego. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Napewno?
- Napewno. - pocałowałam go w policzek.
.........
-------------------------------------------
No to oddaje w Wasze ręce rozdział 7. :-)
Mam nadzieję, że Wam się podoba. ;-)
Jeszcze raz przepraszam za błędy, ale na ten czas nie mam dostępu do komputera. Proszę o wyrozumiałość.
Pozdrowionka! :-*
Czytasz=komentujesz=motywujesz!
Fajnie że jest z Matteo :* On mnie też zabija swoim urokiem ;D Ciekawa jestem ile ich ,,związek'' przetrwa ;p Bo ja chcę żeby jak najdłużej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
Ale się pozmieniało :O Tylko szkoda mi jednak Wojtka...Ale nie ukrywam,że fajnie wygląda sprawa z Włochem :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.