- Dziękuję. - mówię biorąc prezet i kładąc go na kupke ze wszystkimi podarunkami.
- Matteo. - podał mi rękę.
- Wiktoria. - po czym uścisnęliśmy swoje dłonie.
- Ślicznie wyglądasz. - odparł z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję, Ty też wyglądasz całkiem nieźle. - odpowiedziałam z lekkimi rumieńcami na policzkach.
- Ejjj, nie wstydź się. - powiedział po czym lekko przejechał dłonią po moim policzku, a ja lekko się uśmiechnęłam. - Może... - nagle przerwał mu głos mojej mamy.
- Zapraszam na torta!
Nie mieliśmy wyboru. Ruszyliśmy w stronę stołu na którym stał tort.
- Może tak Szanowna Pani Solenizantka sama by pokroiła tort? - zapytała mama.
- Ale ja nigdy torta nie kroiłam... - odrazu się sprzeciwiłam.
- To najwyższy czas pokroić. - powiedziała babcia.
Ale sie uparli!
- No dobrze, ale za krzywe i jakieś... Dziwaczne kawałki nie odpowiadam. - ostrzegłam.
- No dobrze... Krój! - pośpieszył mnie tata.
Pokroiłam całego torta i sama zjadłam kawałek. No nie mogę zaprzeczyć... Ta ciotka to jednak ma jakiś talent w pieczeniu ciast i nie tylko. A co do tego krojenia... To... No te kawałki nie były aż takie złe.
Środek imprezy.
Troczeszke potańczyłam, wypijając przy tym dwa piwa. Więcej nie pije! Żadnego alkoholu!
A z kim solenizantka tańczyła?
Z Matteo.
Ktoś tu się zakochał, ktoś tu się zakochał!
Ahhh... Racja!
Te durne myśli! Ciagle tylko ON mi w głowie... ON- wysoki, przystojny środkowy Włoch... No dobra opanuj się! Już wystarczająco się rozmarzyłam!
Żeby oderwać się od tych wszystkich myśli postanowiłam pochodzić po ogrodzie. Mój spokój po chwili został przerwany. Ktoś położył swoją dłoń na moim ramieniu. Odskoczyłam jak opętana. Ale to był on- Matteo.
- Spokojnie... To tylko ja... - uśmiecha się.
- Przepraszam... - próbuje się uspokoić.
- To ja przepraszam...
- Nie, nie... Nic się nie stało.
- Stało...
- Nie, nie stało! Uwierz mi! - przekonuje bruneta.
- Stało...
- Nie.
- Tak.
- Nie! - gdy nagle zaczął mnie czule całować.
Odepchnij go!
Nie odpychaj!
Odepchnij!
Nie odpychaj!
Teraz w głowie masz sto myśli na minute? Prawda ?Co robić? Przecież Wojek... Ty dalej go kochasz! A Matteo? To przelotnie... Nawet się dobrze nie znacie... Nie popełniaj kolejny raz błędu...!
Odepchnęłam go.
- Przepraszam... - pobiegłam do domu.
Matteo nie pobiegł za mną. Pewnie uznał, że to nie ma sensu. W końcu po co walczyć o kobietę, której w ogóle nie zna. Jedyne co to zna jej imię.
Zamknęłam się w jakimś pokoju. Usiadłam na łóżko i zaczełam gorzko płakać. Po chwili na podłodze zrobiła się duża kałuża krwi.
Do pokoju ktoś puka... Nie otwieram. Nie zamierzam z nikim gadać.
Puka dalej, a ja dalej nie otwieram.
- Kochanie, otworz... - odezwał się głos zza drzwi.
To Wojtek. Otwórz mu!
Otworzyłam drzwi i momentalnie się w niego wtuliłam.
Uspokoiłam się.
- Co się stało? - zapytał.
- Nie ważne...
- No powiedz... Przecież mi możesz powiedzieć.
- Całowałam się z Matteo... - powiedziałam mu na ucho i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Ale... Jak to? Dlaczego? Przecież... - pyta zdziwiony.
- Nie wiem... Po prostu zaczął mnie całować.
- A Ty co zrobiłaś?
- Uciekłam...
.............
Hej, ho! Witam Was po przerwie! :)
Łapcie rozdział 6! Może i trochę krótki, ale postanowiłam, że rozdziały będą częściej się pojawiały, ale będą krótsze. :)
Pozdrawiam! ;)
PS. Mogły się pojawić błędy za co przepraszam, ale nie piszę z komputera. Proszę o wyrozumiałość.
Super rozdział :) Matteo on rzeczywiście ma swój urok :D Pozdrawiam i czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :-)
UsuńNo ma, ma. ;-)
Pozdrawiam! :-)