piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 4

Przed klatką dalej stoi Nicolas.
Wybiegam z klatki.
Nicolas: Zaczekaj! - złapał mnie za rękę i lekko przyciągnął do siebie.
Podbiega Wojtek.
Wojtek: Zostaw ją!
Nicolas: Bo co mi zrobisz? - mówi z ironią.
Wojtek: Nie chcesz wiedzieć co.
Nicolas: Myślisz, że się Ciebie boje?!
Wiktoria: Przestańcie! - nie mogłam ich dalej słuchać i poszłam do auta, po czym odjechałam.
Kilka dni później
Mieszkam u rodziców. Jest mi tam bardzo dobrze. Pyszne obiadki i nie tylko. Ogólnie dobrze być przy rodzicach... Tym bardziej, że są oni tak zatrobliwi i że gdy nie ma się drogiej połówki nie ma Cię kto pocieszyć... Pogadać, gdy jest Ci źle. Nie oto chodzi, że z dziewczynami mi było źle tylko poprostu już od jakiegoś czasu Ala stała się wredna... Nie pisałam Wam o tym, ale piszę teraz.
Co do Wojtka, Nicolasa i Barta to dużo razy do mnie pisali, dzwonili, ale ja nie miałam ochoty z nimi rozmawiać.

Następnego dnia

Rano jak to rano, od momentu kiedy mieszkam z rodzicami chodzę do piekarni po świeże bułeczki.
Ubrałam się, umyłam zęby, zrobiłam koka, a następnie poszłam do sklepu. Idę, idę i nagle ktoś zawiązał mi bandamkę na oczy i wsadził do bagażnika jakiegoś samochodu. Byłam przestraszona! Przecież za trzy godziny jest trening! Nie wiedziałam co się dzieję! Ratunku! Pomocy!
Nagle wstrzyknęli mi jakiś płyn dożylny, po czym zasnęłam.

Po jakimś czasie

Budze się w jakimś domu. Leże na ziemi na jakimś kocu pełnym krwi. Co ja tu robię!? O co chodzi?
Nagle widzę z daleka jakiś cień. Ktoś idzie! Zaczęłam uciekać. Byłam tak przestraszona, że bieglam chyba szyciej niż sam Usain Bolt!
Nagle poczułam jakiś sznur na moim brzuchu. Ktoś mnie do siebie przyciągnął. Mial maske, więc nie wiedziałam kim jest ta osoba.Zaczęłam krzyczeć.
Ktoś: Zamknij się bo zginiesz!
Wiktoria: Puśc mnie!
Ktoś: Jeszcze jedno słowo, a nie ręczę za siebie! - zamknął mnie w jakimś małym, przerażającym pomieszczeniu.
Nagle usłyszałam jakiś straszny głos.
Głos: Za dziewięć godzin zostaniesz poddana torturom. Życzymy miłego pobytu!
Wiktoria: Miłego pobytu?! Haha! Bardzo śmieszne. - sarkazm.

Dziewięć godzin później

Ktoś wchodzi do " celi "  i wziął mnie za " fraki "  i zaprowadził do jakiegoś strasznego pomieszczenia, w którym po środku mieścił się paralizator.
Jeszcze czego! Paralizator!? Oszaleli do reszty?! Ja chcę żyć!
Musiałam usiąść na ten paralizator... Wyrywanie się i tym podobne nie miało sensu... By tylko pogorszyło sprawę.
Gdy usiadlam na krzeszlo, ludzie obecni tam przypieli mnie i chcieli już naciskać guzik WŁĄCZ, gdy nagle zjedli maski... Byli to...

-------------------------------

Chciałam zawiesić bloga ( był już nawet wstawiony post z tą informacją ) , ponieważ nie miałam żadnego pomysłu. :-( Akurat dzisiaj usiadłam i coś mi przyszło do głowy... Może nie jest to na co liczyliście, więc przepraszam...
Pozdrawiam i do piątku! :-*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz